Chcemy, żeby seniorzy byli bardziej aktywni, a dzieci się częściej uśmiechały i wiedziały, że jest ktoś, kto o nich pamięta i właśnie dla nich pisze swoje bajki i wiersze.

Projekt „Latające babcie” jest organizowany przez wolontariuszki stowarzyszenia kobiety.lodz.pl dla Pań w wieku 55+. Uczestniczki projektu wezmą udział w cyklu spotkań literacko-aktorskich. W ich trakcie będą:

- pisać bajki, wiersze, opowiadania

- przygotowywać je do druku

- tworzyć bajkowe spektakle dla dzieci

Spotkania będą się odbywać w siedzibie stowarzyszenia w Łodzi przy Al. Kościuszki 48 Ip. Projekt pozwoli jego uczestniczkom realizować długo skrywane literackie i teatralne marzenia. Jest wyjątkową okazją do niecodziennych spotkań międzypokoleniowych. Przygotowane w ramach projektu spektakle będą przedstawiane najmłodszym widzom w przedszkolach, hospicjach, domach opiekuńczych i szpitalach.

- Urszula Machcińska -.

Jola

Jolanta Miśkiewicz

Ssała skuwkę pióra, nie smoczek.
Pierwszy wierszyk powiedziała, jak miała roczek.
Pisała i pisze zawsze i wszędzie,
w Domu Złotej Jesieni nadal pisać będzie.

Urodziła się dawno, dawno temu pod chmurką,
mieszkała za lasem, za rzeczką, za górką.
Uczyła się, pracowała, pisała, bawiła.
Pokorą i skromnością dotąd nie zgrzeszyła.

BABCIA LECI!
Uwaga! Wszystkie mamy i dzieci!
Babcia do was za chwilę przyleci.
Czy samolotem? Spytajcie swoją panią.
Może na latającym dywanie?
Na odkurzaczu? Lub parasolu –
Tu wyląduje w waszym przedszkolu.
Czy zaczaruje wszystkie dzieci,
Bajkę opowie, potem odleci?
Mama, tata, starsi bracia
Niech czytają w Internecie……

BAJKI BABCI JOLI
W encyklopedii nie szukaj wyjaśnień -
niechaj Ci mama poczyta baśnie.
Tam znajdziesz wszystko od a do zet -
bajka opowie wszystko wnet.
Powie ci zawsze prawdę o świecie,
takim specjalnym , tylko dla dzieci.
Gdy ciemno, zimno, smutno na dworze
bajka zapomnieć o tym pomoże.
Kiedy się nie chce iść do przedszkola
bajki poczyta Ci babcia Jola.
Nawet i na to, gdy brzuszek boli
pomogą bajki babci Joli.


NOWY ROCZEK
Nowy Roczek, choć malutki,
Ale siłę wielką ma.
Dziadka – swego poprzednika
Zepchnął z drogi raz i dwa.
Przyprowadził cztery siostry,
Każda niespodziankę ma.
Wiosna, lato, jesień, zima
Coś każdemu dziecku da.
Zima dźwiga sanki, łyżwy –
Oj, uciechy będzie moc
Gdy popędzi kulig z wiatrem
W księżycową śnieżną noc.
Wiosna niesie konwalie,
Przylaszczki, zawilce, dzwonki,
Lecą za nią bociany
I śpiewają skowronki.
Lato ma z sobą słońce,
Rzekę i wolny czas.
Ma wyjazdy, wesołość,morze, góry i las.
Jesień ma moc owoców,
Orzechy, zeszyty też.
Pogryzając jej dary
Do nauki się bierz.
Przejdzie roczek szczęśliwy
Nim zestarzeje się.
Znów go zepchnie Rok Nowy
Aby powitać cię.

JACEK I AGATKA
Płakał biały serek,
wylewał potoki serwatki
i skarżył się, że go nie chce
zjeść braciszek Agatki.
I mleczko się żaliło,
łez kałużą białą,
że go Agatka nie lubi
i pije bardzo mało.
Jajka z rozpaczy się zbiły,
pociąga nosem natka,
płacze por, że go nie chce
jeść Jacek ni Agatka.
A za to czekolada
razem z cukiereczkami
aż się roztapia ze szczęścia,
że są ich wielbicielami.

KOT W BUTACH
Miał pewien kot parę butów,
Niestety były za duże.
Kiedy próbował iść szybciej
Boso stąpnął w kałużę.

Nałożył waty w czubki,
Próbował iść dalej zawzięcie,
Lecz wtedy mu się zrobił
Ogromny pęcherz na pięcie.

Podłożył korki pod pięty
I dalej iść w butach próbuje.
Z nóg znów zaczęły się zsuwać,
Gdy naprzód maszeruje.

Buty powykoślawiał,
Gdy szedł nierówną drogą.
Omalże nogi nie złamał
I przydeptał swój ogon.

Nigdy nie doszedł do celu,
But utknął w jakiejś dziurze,
Więc pilnuj swego rozmiaru,
Nie strój się w buty za duże!

BURAS W BUTACH
Zazdrościł raz Burasek
kotu w butach rozgłosu,
więc chcąc także być sławnym
taki znalazł sposób:
Wybrał się do marketu,
gdzie butów stały tysiące,
kot brał je, siadał, mierzył.
Czasami na stojąco
musiał je wkładać, zdejmować,
ale nic dla siebie
nie zdołał dopasować.
Klapki z nóg mu spadały,
czółenka obcas miały,
trampki zbyt się ślizgały,
w kozakach niknął cały.
Siedzi zły i zmęczony
Buras na ławce w sklepie
i myśli, co tu robić,
aby poczuć się lepiej.
Znalazł stoisko z książkami
i zatonął w lekturze.
Jak to jest możliwe,
że kot wlazł w buty takie duże?
Długo się zastanawiał,
aż mu pomysł zaświtał,
że to tylko bajka,
co z tego, że znakomita?

BARAN
Ile baran rogów ma?
Każdy wie, że rogi dwa.
U baranka rogi w modzie –
pokaż, jak on nimi bodzie.
Baran beczy – każdy wie,
więc becz głośno: bee, bee, beee.


KOŃ

Konik cztery nogi ma,
rży wesoło: ihaha!
Spróbuj zarżeć tak jak koń,
gdy poczuje siana woń.

Kowal podkówki przybił równiutko -
pokaż jak konik stuka podkówką.

KOGUT I KURA
Kogut ma grzebień na głowie
i „kukuryku!” Ci powie.
Więc mu odpowiedz: „kukuryku!”
A wtedy kurka w kurniku
otrzepie się na grzędzie
i „ko, ko, ko!” wołać będzie.

KACZKA I GĘŚ
Kaczka krzywe nóżki ma,
kwacz jak ona, kwa, kwa, kwa.
Gęś gę, gę, gę gęga,
już gdy się z jajka wylęga.
Obie kuperkiem ruszają,
kiedy staw opuszczają.

DLACZEGO KSIĘŻYC CHUDNIE

Mamo, dlaczego Księżyc chudnie?
Za duży obiad zjadł w południe?
Czy może raczej o północy
ciężko po niebie mu się toczyć?
Może mu Słonko powiedziało,
żeby jadł teraz bardzo mało?
A może Gwiazdki mu dokuczały,
że jest jak ser okrągły, biały?
Czy prześcigając go Komety
drwiły, że ledwie pełznie do mety?
Nie synku, on ma okrągłą buzię
kiedy jest w pełni i na luzie,
a kiedy czas przychodzi nowiu
to księżyc chudnie i potem znowu
tyje i chudnie naprzemiennie
bo raz jest w nowiu, a raz w pełni.

KRAJOBRAZ
Spojrzysz w prawo, widzisz rzeczkę,
spojrzysz w lewo – wielki las.
Gdy do nieba zwrócisz główkę
widzisz tęczy lśniący pas.

JAK LESZCZYNOWY ORZESZEK WĘDROWAŁ
Szła jesień do lasu. Minęła miasto – zostawiła w parkach kasztany i żołędzie dla dzieci. Minęła sad – zostawiła owoce: jabłka, gruszki, śliwki. Minęła łąkę pod lasem i łąka zajaśniała lila wrzosami i tęczowymi kroplami rosy na pajęczynie babiego lata. Do lasu weszła jesień z grzybami i orzechami. Odpoczęła pod leszczyną i opowiedziała taką historię:
Był sobie leszczynowy orzeszek. Wygrzewał się właśnie w promieniach słoneczka, kiedy dojrzała go kawka. Wycelowała dobrze grubym dziobem i pac! Zleciał nagle na łeb na szyję i wylądował w trawie. Kawka sfrunęła za nim, wzięła go w dziób i łup! Rzuciła o kamień.
 Zwariowałaś? Cały jestem poobijany, omal mi nie roztrzaskałaś łupinki – oburzył się orzeszek.
 I o to mi chodziło, żeby cię rozbić i zjeść – odpowiedziała kawka sięgając do niego dziobem.
 Nie chcę być zjedzony – wystraszył się. Poruszył się raz, drugi i odturlał jak najdalej od ptaka.
Raptem poczuł, że traci grunt i leci gdzieś w przepaść. Wpadł do mysiej nory. “Jestem bezpieczny” – pomyślał i zaraz zrozumiał, że się pomylił. Jakiś stwór zatopił zęby w jego łupince.
 Kim jesteś? – zawołał orzeszek. -Puść natychmiast.
 Jestem myszą i zaraz zmiażdżę zębami łupinę i cię schrupię.
 Nie chcę być schrupany – wrzasnął i wyśliznął się z mysich zębów. Poruszył się raz i drugi i potoczył w głąb korytarza. Mysz za nim.
Już prawie go dopadła i w tym momencie musiała sama zacząć uciekać, bo do norki wlewała się woda. Skąd się wzięła? Z jesiennej ulewy. Było jej coraz więcej i więcej. Unosiła orzeszek ze sobą, wyniosła na trawę i osadziła na kopczyku kreta. Zmęczony, ociekający wodą odpoczywał. Nie zauważył, że dostrzegła go następna amatorka orzeszków – wiewiórka siedząca na gałęzi. Zbiegła szybciutko po pniu drzewa,capnęła go w ząbki i zabrała ze sobą. Nawet nie zdążył krzyknąć, kiedy już leżał w dziupli dębu razem z innymi – leszczynowymi orzeszkami, włoskimi orzechami i szyszkami. Rozmyślał. “Nie chcę być pożarty przez wiewiórkę, ale nie umiem się stąd wydostać. Co tu robić?”. Pomógł mu sam dąb. Wnętrze miał stare i spróchniałe, właśnie odłamał się kawałek pod orzeszkiem, który wpadł do dziury. Zleciał na sam dół i wytoczył się z innej dziupli tuż nad ziemią. “Wreszcie odpocznę” – pomyślał i zapadł w sen. Obudził się dopiero wiosną, kiedy poczuł, że pęcznieje. Wypuścił kiełek. Obok dębu wyrosła z niego malutka leszczynka.

JAK KURCZAK CHCIAŁ ZOSTAĆ DYRYGENTEM

W tym roku wiosna przyszła wyjatkowo wcześnie. Na świecie było cudnie. Słoneczko przygrzewało już mocno, drzewa okryły się mgiełką młodziutkich, jasnozielonych listeczków, zakwitły nie tylko przebiśniegi, krokusy i zawilce ale i żółciutkie, puchate mlecze. Na łąkę pod lasem kwoka przyprowadziła swoje kurczątka, które różniły się od mleczy tylko tym, że miały dziobki i łapki. Uczyła je znajdować tłuściutkie robaczki i skubać młode pokrzywy – pyszności. Tylko jeden kurczak, którego przezywali Pacek, bo ciągle robił pac! Na ziemię nie interesował się za bardzo naukami mamy. Chodził zamyślony, nie uważał i dlatego się przewracał.
 Pacek,czemu ty mnie nie słuchasz? – pytała zaniepokojona kwoka.
 Zamyśliłem się – odpowiedział kurczak.
 A nad czym?
 A nie będziecie się śmiać?
 Mów, nie będziemy.
 Jak dorosnę to zostanę dyrygentem.
Nawet mama kwoka nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem.
 Jak dorośniesz, to bedziesz kogutem, mój drogi – powiedziała. Nie myśl o głupstwach, tylko słuchaj, co mówię, żebys umiał znajdować pokarm dla swojego stadka.
 Ja już wszystko umiem – odpowiedział. – Będę się opiekował kurami ale będę też dyrygentem.
Piękna wiosna niepostrzeżenie zamieniła się w gorace lato, a kurczak w koguta. Zamiast pilnować swoich kur powędrował szukać chętnych do orkiestry muzyków. Zobaczył na łące świerszcza i zachwycił się jego graniem.
 Świerszczyku – zagadnął go – nie chciałbyś być w mojej orkiestrze? Grasz na nóżkach tak pięknie, jak na skrzypeczkach.
 W żadnym wypadku – oburzył się świerszcz. – Na imię mi Sobiepan i gram tylko dla siebie, no i trochę dla żony. W dodatku gram pierwsze skrzypce i sam sobie jestem dyrygentem. Nie będę grał w twojej orkiestrze.
Smutny kogut powędrował dalej. Usłyszał jakby głos basetli, grube buuu, bu, buuuu. Rozejrzał się i zobaczył nad sobą bąka.
 Bączku – zaczepił go – buczysz tak pięknie jakbyś grał na basetli. Nie chciałbyś wstapić do mojej orkiestry?
 Nie – burknął bąk. – Na imię mi Sobek i buczę tylko dla siebie, nikt nie będzie mi dyrygował. Idź swoją drogą.
Jeszcze smutniejszy kogut poszedł dalej. Nad stawem usłyszał rechot żab. Zupełnie jakby ktoś grał na perkusji: rade, rade, rade, re, re rech! Zapytał więc żabę:
 Nie zechciałabyś być w mojej orkiestrze? Tak pięknie rechoczesz, jakbyś grała na perkusji.
 Cha, cha, cha! – zaśmiała się żaba – na imię mi Samosia i rechoczę kiedy mam nastrój, a nie kiedy mi jakiś dyrygent każe. Idź szukać kogoś innego – i wskoczyla do stawu.
Kogut coraz bardziej ponury zaczpił jeszcze dzięcioła, bo tak pięknie stukał w drzewo, jakby bębnił na bębnie, potem skowronka, bo jego głos brzmiał jak dzwoneczek, a nawet wróbla, bo wydawało mu się, że ćwierka jak tamburyno. Nikt nie chciał grać w jego orkiestrze.
A tymczasem na podwórku panował chaos.Kury wykłócały się o najmniejsze ziarenko, nie chciały wysiadywać jajek ani pilnować kurcząt, gospodyni łapała się za głowę,bo nie mogła sobie z nimi dać rady. “Gdzie przepadł kogut?” – głowiła się. A kogut smutny ze zwieszoną głową przywlókł się własnie na podwórko.
 Ty powsinogo -jeżeli jeszcze raz przepadniesz zrobię z ciebie rosół – groziła mu gospodyni. – Kupię takiego koguta, który dopilnuje swoich obowiązków.
 Już nigdzie nie pójdę – tłumaczył. – Chciałem być dyrygentem, ale nikt nie chciał ze mną grać.
 No widzisz, każdy ma swoje zadanie – powiedziała mu. – Ja też zamiast sypać wam ziarno i dbać o wodę mogłabym założyć chór, albo balet. Każdemu wolno marzyć, ale nie wolno realizować marzeń kosztem innych, pamiętaj!
I kogut zapamiętał. A kiedy przyszła następna cudna wiosna i znów były małe kurczaczki żółciótkie i puchate jak kulki mleczu kogut opowiadał im swoje przygody i czuł się świetnie, kiedy słuchały go z otwartymi dziobkami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz