Urszula Machcińska, chociaż jest zodiakalną rybą, to z usposobienia bardziej przypomina byczka Fernando, lubiącego spokój, sielski krajobraz, polne kwiaty, biedronki i słońce. I oczywiście bajki. Ale potrafi też zaszaleć i to jak jeszcze… – tak oto została przedstawiona w książeczce dla dzieci „Babcia nadaje” autorka i koordynatorka projektu „Latające Babcie”, działającego w ramach kampanii „Seniorzy w Akcji”, prowadzonej przez Towarzystwo Inicjatyw Twórczych Ę przy wsparciu finansowym Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności. Gdy opowiada o projekcie ma ogniki w oczach, a jej glos drży od emocji. Kiedy mówi występach „Babć” m.in. dla dzieci z Domu Dziecka przy ul. Wierzbowej na jej twarzy maluje się wzruszenie. To kobieta z pasją i dobrym sercem. Szczupła, zadbana, energiczna. Wie czego chce i uparcie dąży do celu, w czym pomagają jej doskonałe zdolności organizatorskie oraz przekonanie, że po 55 roku życia trzeba wreszcie zrobić coś dla siebie. Pracowała prawie 30 lat w bankowości – najpierw w NBP, a potem w Banku PKO BP SA, jest Zastępcą Przewodniczącego Zarządu w Radzie Osiedla Śródmieście – Wschód, współpracuje z przedszkolami i szkołami, ale jej pasją jest pisanie! To „głowa i dusza” „Latających Babć”.
DzieciwŁodzi: Jak narodził się pomysł zoorganizowania projektu „Latające Babcie”?
Urszula Machcińska: Historia projektu jest jak bajka o brzydkim kaczątku, o kimś kto z takiej szarej myszki przemienił się w pięknego łabędzia. Wszystko zaczęło się w roku 2008, gdy usłyszałam komunikat, że Panie z nieznanego mi stowarzyszenia kobiety.lodz.pl organizują warsztaty pisania i opowiadania bajek. To był taki przysłowiowy palec losu, który pokazał mi, że powinnam się tam jak najszybciej zgłosić, ponieważ zawsze lubiłam pisać. Kiedyś pisałam wiersze m.in. o kobietach, o macierzyństwie, trochę prozy literackiej, piękne listy, ale to wszystko trafiało do szuflady. A poza tym urodziła się moja wnusia i jak miała dwa lata zaczęłam jej coraz więcej czytać i okazało się, że nie zawsze mam co, a nawet jak już mam, to wolałabym zdecydowanie przeczytać jej coś swojego, coś bardziej osobistego, coś napisanego specjalnie dla niej. Warsztaty pisania trwały osiem miesięcy i były świetnie prowadzone przez łódzką bajkopisarkę p. Grażynę Bąkiewicz. Przybiegałam na nie jak na skrzydłach, cały czas uczyłam się czegoś nowego, miałyśmy zadawane różne prace, a towarzyszące im ogromne emocje, czy coś wymyślę i jak to zostanie ocenione, sprawiły, że tych osiem miesięcy minęło błyskawicznie. To było niesamowite przeżycie. Kiedy projekt dobiegał końca okazało się, że stowarzyszenie nie będzie brało udziału w kolejnej edycji konkursu „Seniorzy w akcji” w celu zdobycia pieniędzy na kontynuację warsztatów i już nie było wyjścia – ktoś musiał to zrobić, a tym kimś byłam ja.
DzieciwŁodzi: Co było najtrudniejsze w realizacji projektu?
Urszula Machcińska: Pisanie wniosku właściwie nie było dla mnie aż tak trudne, ponieważ skończyłam studia ekonomiczne, a potem przez całe swoje życie zawodowe pracowałam w bankach w tym w PKO BP SA, w różnych zespołach m.in. planowania, rozwoju, marketingu, analiz i to do mnie spływały wnioski o dofinansowanie różnych projektów od firm i mieszkańców Łodzi, więc wiedziałam jak powinno się je pisać i czego należy unikać. Dodatkowo miałam duże wsparcie Pań, które też chciały dalej uczestniczyć w warsztatach, miałam lokal (wiedziałam, że stowarzyszenie nam go użyczy), można powiedzieć, że miałam idealne warunki, żeby wykazać się swoją inwencją. Momentem przełomowym, który podpowiedział mi przy jego pisaniu, że teraz będziemy się bardziej skupiać na występach dla dzieci, był nasz występ w Ośrodku dla Dzieci Niepełnosprawnych Umysłowo Jordanówka, przy ul. Tkackiej w Łodzi. Dzieci z bardzo ciężkimi schorzeniami reagowały różnie, ale cały czas było widać, że są zainteresowane naszym spektaklem i wytrzymały w skupieniu prawie 40 minut, a ich chłonne oczy i uśmiechy uświadomiły nam, jak ważny jest kontakt bezpośredni z dziećmi.
Okazało się, że z 446 projektów z całej Polski do kolejnego etapu konkursu wybrano 88, w tym mój. To był pierwszy sukces! Kolejny etap był trudniejszy, gdyż trzeba było osobiście obronić projekt przed komisją konkursową w Warszawie. Pojechałam tam razem z koleżanką Halinką Kwaśną, pełniącą rolę scenografa i wróżki nadwornej, która w momencie gdyby nie działały elementy merytoryczne, miała być asem z rękawa i przekonać komisję swoją czarodziejską różdżką. Szalę zwycięstwa, przeważyły wszystkie nasze pomysły i to, że wynikały one z głębi serca i z pasji tworzenia.
DzieciwŁodzi: Jak zareagowała na ten pomysł Pani rodzina?
Urszula Machcińska: Mąż na początku zdecydowanie go nie akceptował. Uważał, że chodzenie na jakieś bajki w wieku 55+ to totalnie poroniony pomysł, wolał żebym była w domu. Teraz, kiedy zrozumiał, ile to dla mnie znaczy, pogodził się z moją działalnością, a nawet zaczyna się chwalić moimi pomysłami. Natomiast córka najpierw była bardzo przejęta moimi problemami, bardzo mnie wspierała i popierała, aż do momentu kiedy okazało się, że kierowanie projektem wymaga więcej czasu, niż samo uczestniczenie w nim i czasem, gdy byłam proszona o pomoc przy wnuczce, musiałam powiedzieć „nie”. Zaczęłam mówić „nie” i wcale się tego nie wstydzę. Nie uważam, żebym własnej wnuczce poświęcała za mało czasu, natomiast po raz pierwszy w życiu zrobiłam coś dla siebie i mam z tego wyjątkową satysfakcję. Córka, chociaż wolałaby, żebym więcej czasu miała dla Neluni, jest ze mnie dumna i imponuje jej działalność „Latających babć”.
DzieciwŁodzi: Ile aktualnie jest „Latających Babć”?
Urszula Machcińska: Czternaście, a dokładnie trzynaście plus jeden pan, który wprawdzie jest „nielotem”, bo nie „lata” do dzieci, ale uczestniczy w zajęciach i pisze bajki oraz wierszyki. Część Pań to kontynuatorki wcześniejszych warsztatów, a reszta do nas dołączyła jesienią 2009 i zimą 2010 roku. Mamy taką zasadę, że w każdej chwili można się do nas przyłączyć. Występowałyśmy zresztą parę razy w Telewizji Łódzkiej i w radio, i po każdej z takich audycji ktoś się do nas zgłaszał – są Panie, które krótko działają, ale mają tyle energii i pomysłów, że bardzo się cieszę, że dołączyły w trakcie projektu, dodając mu barwy i znaczenia.
DzieciwŁodzi: Czyli „Dziadkowie” też mogą się uczestniczyć w projekcie?
Urszula Machcińska: Tak. Jest jeden „Dziadek Dolatujący” – mąż koleżanki, był z nami m.in. w Domu Dziecka przy ul. Wierzbowej z okazji Mikołajek, gdzie wystąpił w roli Świętego Mikołaja i fantastycznie się sprawdził w kontakcie z dziećmi!
DzieciwŁodzi: Jak wygląda tydzień „Latającej Babci”?
Urszula Machcińska: Raczej miesiąc, bo mamy warsztaty pisania i opowiadania bajek podzielone na poszczególne tygodnie. Spotykamy się raz w tygodniu, ale każdy tydzień jest inny: jeden to jest spotkanie z konsultantem literackim czyli Panią dr Beatą Śniecikowską adiunktem w PAN, drugi z konsultantem teatralnym (Magda Dunaj), trzeci z psychologiem (Marta Zielke), czwarty ze mną. Na tym ostatnim omawiamy szczegóły organizacyjne, logistykę naszego projektu, gdzie się wybrać, z jakimi utworami, jaką scenografię zrobić, co przygotować, co wziąć dla dzieci. Występujemy w różnych ośrodkach i placówkach, przedszkolach, bibliotekach itp. Od listopada raz w miesiącu jeździmy do Domu Dziecka przy ul. Wierzbowej. Od kiedy przeczytałam w prasie, że poszukują w nim wolontariuszy i pomyślałam sobie, że wprawdzie nie będziemy typowymi wolontariuszami, ale możemy być babciami dla tych dzieci. Zdarza się również, że prezentujemy swoje utwory w radio m.in. z okazji Dnia Matki i Dnia Dziecka. Kiedyś Pani Małgorzata Wilczyńska zaprosiła nas do udziału w swoim festiwalu międzynarodowym Flamenco, na który napisałyśmy i zaprezentowałyśmy utwory o Hiszpanii i miałyśmy swój wieczór poetycki przy świecach, tak więc babcie są wszechstronne.
Dalszy ciąg wywiadu jest na stronie www.dzieciwlodzi.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz